Przejdź do treści

Odchudzasz się? Nie masz czego się wstydzić!

Wstyd i strach przy odchudzaniu

„Też bym pobiegał/a, ale się wstydzę”; „też bym poszedł/poszła na siłownię, ale boję się, że będą się ze mnie śmiać”. Czy pracując nad sobą, faktycznie mamy czego się wstydzić lub bać? Oto pytanie, na które warto odpowiedzieć sobie raz na zawsze.

Krótka odpowiedź brzmi: oczywiście, że nie! Odchudzając się, ćwicząc, uprawiając sport czy pracując nad sobą w jakikolwiek inny sposób, absolutnie nie mamy żadnych powodów ani do tego, by wstydzić się rzeczy, które robimy, ani do tego, by bać się reakcji innych.

Dlaczego tak twierdzę?

W skrócie:

  • Choć może nam się wydawać inaczej, tak naprawdę mało kogo interesujemy.
  • Jeśli wzbudzimy czyjeś zainteresowanie, dana osoba nie musi mieć złych intencji.
  • Jeśli jednak dana osoba wykazuje te ostatnie, nie zasługuje na to, by poświęcać jej swoją uwagę.

Mało kogo interesujemy

Pierwszą rzeczą, z której należy zdać sobie sprawę, by pokonać swój strach lub poczucie wstydu, jest fakt, że to, co robimy, a także to, jak wyglądamy, mało kogo interesuje. W dzisiejszych czasach, w których większość z nas jest zabiegana i zajęta swoimi sprawami, często trudno o skupienie na sobie uwagi innych, zwłaszcza jeśli mowa o zupełnie obcych nam ludziach.

Jeśli więc wydaje nam się, że biegając, ćwicząc na siłowni czy robiąc cokolwiek innego, co ma związek z naszym odchudzaniem lub inną pracą nad sobą, zwrócimy na siebie uwagę, to niestety (albo na szczęście), ale nic bardziej mylnego.

Nie wszyscy mają złe intencje

Nie zmienia to faktu, że od czasu do czasu spotkamy jednostki, które jednak postanowią się nami zainteresować. Niemniej, nie warto od razu wychodzić z założenia, że jeśli ktoś przygląda się temu, co robimy, musi mieć złe intencje. Równie dobrze bowiem taka osoba może być pod wrażeniem naszego zapału, może przypominać sobie czasy, w których sama zaczynała przygodę podobną do naszej, może dostrzegać jakieś błędy w naszych ćwiczeniach (ale jednocześnie bać się do nas „zagadać”), albo… zwyczajnie może nie mieć nic innego do roboty i po prostu próbować zająć czymś głowę.

To nie my mamy czego się wstydzić

Świat nie jest jednak idealny, a wśród osób, które spotykamy, znajdą się również takie, które albo będą patrzeć na nas z politowaniem, albo wręcz nas wyśmiewać. Jeśli będą to osoby, które same z odchudzaniem lub uprawianą przez nas dyscypliną nigdy nie miały, nie mają i raczej nigdy nie będą mieć nic wspólnego, to warto pamiętać, że za ich zachowaniem najpewniej stoi… brak stosownego zaplecza do tego, by nas zrozumieć.

Piotr Pustelnik, czyli słynny polski himalaista i alpinista, powiedział kiedyś, że ludzie dzielą się na tych, którym nie trzeba tłumaczyć miłości do gór, a także na tych, którym nigdy się jej nie wytłumaczy. Tak samo jest z odchudzaniem czy chęcią pracy nad sobą – podczas gdy jednym nie trzeba tłumaczyć, dlaczego to robimy, innym… nie warto.

Gorzej jednak, gdy padniemy „ofiarami” osób, które same ćwiczą lub mają za sobą sukcesy na polu odchudzania. Gorzej dla nich. Torpedując nasze wysiłki (niezależnie od sposobu), tacy ludzie dają nam bowiem do zrozumienia, że są… w najlepszym wypadku godni pożałowania.

Każdy jakoś zaczynał. Każdy, kto ma za sobą jakiekolwiek sukcesy na poletku sportowym lub w temacie odchudzania, odniósł je dzięki regularności, dyscyplinie, wierze w siebie, a od czasu do czasu – również motywacji. Nikt nie ma prawa do wyśmiewania tych, którzy również próbują przejść tę drogę.

Róbmy swoje!

Na koniec nie pozostaje nic innego, jak powiedzieć, że odchudzając się, trzeba po prostu robić swoje, koncentrując się na własnych celach i uskutecznianym przez siebie procesie. Jeśli ktoś będzie chciał nas wesprzeć, zmotywować, wspomóc – zrobi to tak czy inaczej. Reszta zaś nie powinna specjalnie nas interesować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *